Rozważania niedzielne
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Uczniowie z dzisiejszej Ewangelii przeżywają zamęt, są zasmuceni i zarazem zawstydzeni. Słuchają bowiem o zapowiedzi zdrady Jezusa przez jednego z nich i rychłego rozstania z Nim. Pan przywraca im pokój słowami: „Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem”.
Co znaczy wierzyć słowom Jezusa? To przede wszystkim mieć świadomość, że Bóg nas miłuje i pragnie, abyśmy żyli w Jego obecności. Dlatego Jego miłość nie pozwala nam wpuszczać do serca tysięcy lęków, które nieustannie zadręczają i próbują decydować o naszym dniach i relacjach z innymi. Wierzyć, to zgodzić się być w drodze, w ciągłym ruchu, choć pragnęlibyśmy spoczynku i bezpiecznego życia. To przyjąć Jezusa i Jego naukę. Ewangelia, księga życia Jezusa, ma stawać się księgą naszego życia. To księga, która stanowi początek. I do niej mamy powracać dzień po dniu, ponieważ nas kształtuje, przemienia, odnawia.
Kard. J. Ratzinger wskazuje, iż „wiara dorosła nie idzie z prądem mód i nowinek; wiara dorosła i dojrzała jest głęboko zakorzeniona w przyjaźni z Chrystusem. Ta przyjaźń otwiera nas na każde dobro, dając nam zarazem kryterium rozeznania prawdy i fałszu, odróżnienia ziarna od plew. Do tej dorosłej wiary musimy dojrzewać, ku niej powinniśmy prowadzić Chrystusową trzodę. I właśnie ta wiara - i tylko ona - tworzy jedność, realizując się w miłości. Święty Paweł w tym kontekście - w przeciwieństwie do nieustannego miotania się tych, którzy niczym dzieci pozwalają się nieść falom - daje nam piękne słowo: czynić prawdę w miłości, jako podstawową zasadę chrześcijańskiego życia. W Chrystusie spotykają się prawda i miłość. W miarę zbliżania się do Chrystusa także w naszym życiu prawda i miłość stapiają się ze sobą. Miłość bez prawdy byłaby ślepa; prawda bez miłości byłaby niczym cymbał brzmiący (1 Kor 13, 1)” (Msza na rozpoczęcie konklawe, 19.04.2005).
Dzisiejszy świat poszukuje drogi wiodącej do doskonałości. Tego pragnienia człowiek nigdy nie będzie mógł się pozbyć. Jezus mówi o sobie w Ewangelii św. Jana: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Kolejność określeń, których używa nie jest przypadkowa. Najpierw trzeba wyruszyć, znaleźć się w sytuacji drogi, która stwarza w nas gotowość do wyjścia poza nasze nawyki i przyzwyczajenia, drogi, która pozwala porzucić „starego człowieka”. Dopiero wtedy jesteśmy w stanie otworzyć się na słowo prawdy, która prowadzi do pełni życia.
Ks. Jan Twardowski zauważa, iż często słyszymy pretensje: Nie wierzę dlatego, że nie widzę. Ale gdyby nagle Jezus ukazał się, Matka Boża zastukała w okno, a Anioł stróż wyszedł z konspiracji i położył mi rękę na ramieniu, to byłoby inaczej. Wtedy bym naprawdę uwierzył. Wielkością i urokiem wiary jest właśnie to, że człowiek nie widzi i nie rozumie.
Nie bójmy się drogi, mimo że wiąże się czasem z ciemnością, domaga się podejmowania ryzyka. Świadectwa wiary nie da się „odgrywać”. Nawet nie można sobie postanowić: będę świadkiem wiary i stać się nim. Bo świadkiem wiary jest tylko ten, kto żyje wiarą, a żyć wiarą – znaczy dawać swoje życie.
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420094.5-Niedziela-Wielkanocna-A)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
W Niedzielę Dobrego Pasterza Kościół modli się o nowe powołania do służby Bożej. Prosi o nowych i świętych pasterzy, na wzór dobrego pasterza z dzisiejszej Ewangelii. On jest obrazem Ojca Niebieskiego i Jego Miłosierdzia. To właśnie ta miłość odbija się w ludzkich umysłach i sercach, promieniując na innych. Dobry Pasterz przyszedł po to, aby „owce miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10).
Jezusowi nie chodzi wyłącznie o nasze biologiczne trwanie, ale o jakość naszego życia. Bo On jest „bramą owiec”. W łączności z Nim zmienia się nasze myślenie, patrzenie na świat, wartościowanie. W tym mają nam pomóc pasterze, których Bóg powołuje pośród swojego ludu we właściwy sobie sposób: kogo, kiedy i jak chce. Powołani do służby Bożej są tacy jak my, bo z ludu wzięci i dla ludu ustanowieni. Z jednej strony to ludzie pozostający w szczególnej bliskości z Chrystusem; z drugiej - jak każdy śmiertelnik podatni na słabość, pokusę, grzech. Widok księdza jest tak powszedni dla nas, Polaków, że może nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wielka to łaska, że w naszym kraju - jak na razie - kapłanów nie brakuje. Mamy ich blisko, na wyciągnięcie ręki. Może dlatego tak łatwo przychodzi nam ich krytykować, pomijać milczeniem spełniane przez nich po cichu dobro, a z taką skwapliwością piętnujemy ich rzeczywiste i urojone przewinienia. A przecież Chrystus zechciał, by właśnie przez nich - świętych czy słabych, gorliwych czy oziębłych - udzielana nam była łaska Boża.
Dobry Pasterz posiada znajomość ludzkiego serca. Nie tylko obiecuje szczęście, ale Jego obecność napełnia szczęściem. Każdy więc, kto podąża za tym boskim Przewodnikiem, idzie we właściwym kierunku. On wzywa nas każdego dnia do stawania się doskonałymi w miłości Ojca, a więc świętymi. Chrystus wzywa nas dzisiaj do szczególnego zadania, jakim jest dla wspólnoty Kościoła modlitwa o nowe powołania. Pamiętajmy, że rodziny są nie tylko uprzywilejowanym miejscem formacji ludzkiej i chrześcijańskiej. Mogą także reprezentować „pierwsze i najlepsze seminarium powołaniowe do życia ofiarowanego na służbę Królestwa Bożego” (Familiaris consortio 53).
Natomiast miejscem formacji młodych ludzi, którzy usłyszeli głos Jezusa Chrystusa: „Pójdź za mną!” jest seminarium duchowne. Jego celem jest nie tylko zapewnienie naukowej kompetencji i zdolności działania w dziedzinie duszpasterstwa, ale przede wszystkim rozwój pewnego sposobu bycia w łączności z Chrystusem, komunii z Nim. Alumn, a w przyszłości kapłan, ma być bowiem pomostem między człowiekiem a Bogiem. Dzisiejsza niedziela stanowi doskonałą okazję, by podziękować również za wszystkich dobrych pasterzy, których spotkaliśmy w naszym życiu.
Jezus nam przypomina, że bycie dobrym chrześcijaninem to nieustannie poszukiwanie woli Dobrego Pasterza. To bycie człowiekiem świadomym celu i sensu swojego istnienia. Otwartym na nowe powiewy Łaski, pobudzanym przez Ducha Świętego do misji ewangelizacji i posługi miłości. Po to, by świat stawał się bardziej Chrystusowy i przez to bardziej ludzki, przyjazny.
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420093.4-Niedziela-Wielkanocna-A)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
W II niedzielę po Wielkanocy powtarzamy za Psalmistą: „Dziękujcie Panu, bo jest miłosierny”. Wzrok nasz wędruje najpierw do Wieczernika, w którym Jezus przychodzi do Apostołów, aby umocnić ich wiarę. To spotkanie ma jednak wyjątkowy charakter. Bierze w nim udział Tomasz Apostoł, którego zwykliśmy określać mianem „niewiernego Tomasza”. Dostrzegamy, słuchając Janowej Ewangelii, że wiara tego ucznia była jeszcze zbyt słaba, aby uwierzył świadectwu innych Apostołów. Potrzebował namacalnych dowodów. Chyba to nas nie powinno dziwić. Ile to razy my sami, którzy tak wiele słyszymy o Zmartwychwstałym, powtarzamy pełni niedowierzania: „jak nie zobaczę, to nie uwierzę”.
Radość z dzisiejszej liturgii płynie dla nas z faktu, ze razem ze św. Piotrem możemy uwielbiać Boga: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei”. To uwielbienie związane jest z darem, jaki otrzymaliśmy od Boga. Staliśmy się, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, świadkami nadziei.
Świadectwem nadziei dla współczesnego świata jest również Święto Miłosierdzia Bożego. To była wola samego Boga, którą wyraził za pośrednictwem św. Siostry Faustyny, zakonnicy ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia w dniu 22 lutego 1931 roku w Płocku. Święto Miłosierdzia dał Pan Jezus grzesznikom jako „ostatnią deskę ratunku”. Z dobrze odprawioną spowiedzią i Komunią św. przyjętą w tym dniu związana jest obietnica „zupełnego odpuszczenia win i kar” (Dz. 300). A więc takiej łaski, jaką otrzymujemy tylko w sakramencie chrztu świętego. Zdroje miłosierdzia wypływają z przebitego boku Zbawiciela. Chrystus mówił do św. Faustyny: „rana serca mojego jest źródłem niezgłębionego miłosierdzia” (Dz. 1190). Owa rana – przebity bok i serce – staje się dla całej ludzkości źródłem miłosierdzia Bożego. Na znanym nam dobrze obrazie Jezusa Miłosiernego „Jezu, ufam Tobie” z przebitego boku Chrystusa wypływają promienie: blady i czerwony. Chrystus wyjaśnia Faustynie, co one oznaczają, mówiąc: „Te dwa promienie oznaczają krew i wodę – blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz...” (Dz. 299). W innym miejscu Chrystus zachęca: „niech korzystają z krwi i wody, która dla nich wytrysła” (Dz. 848).
3. Od 2000 roku niedziela kończąca oktawę Zmartwychwstania Pańskiego obchodzona jest jako Niedziela Bożego Miłosierdzia. Ziściły się więc starania „Sekretarki Bożego Miłosierdzia”. A wszystko za sprawą św. Jana Pawła II, zwanego Papieżem Miłosierdzia. Niech dzisiejsze Święto Miłosierdzia umocni w nas nadzieję i doda sił do odważnego świadczenia o Zmartwychwstałym. Niech zapali w naszych sercach prawdziwy „ogień miłosierdzia”.
Zakończmy nasze rozważanie słowami – osobistym wyznaniem wiary w Jezusa Zmartwychwstałego. Niech przed naszymi oczyma widnieje Jezus przychodzący do Wieczernika, a z serc płynie pełne nadziei: „Jezu, ufam Tobie”.
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420091.2-Niedziela-Wielkanocna-Milosierdzia-Bozego-A)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
W książce pt. Pójdź, bądź Moim światłem (Znak, 2015), będącej zbiorem prywatnych listów św. Matki Teresy z Kalkuty odsłania się jej duchowe oblicze. Założycielka Misjonarek Miłości była pogrążona przez 50 lat w „wewnętrznych ciemnościach” i toczyła długą, samotną walkę o wierność Chrystusowi. „Te listy powinny przemawiać do ludzi czasów, w których wysławiane jest zwątpienie w Boga [...]. Jeżeli ona mogła wątpić, ale w dalszym ciągu wierzyć, to dała wiernym zezwolenie na chwilowe zwątpienie, a niewierzącym - na wiarę” („Independent”).
Doświadczenie trudności w wierze Matki Teresy pomaga nam lepiej zrozumieć uczniów, których przedstawia dzisiejsza Ewangelia. Pokazuje, jak odkrywać obecność Jezusa Zmartwychwstałego, który przecież jest pośród wierzących, choć nie zawsze możemy „odczuwać” Jego obecność. Nie bez znaczenia jest to, że uczniowie spotykają Jezusa będącego w drodze. Droga symbolizuje tu przede wszystkim trud wzrastania w wierze. Człowiek otrzymuje od Boga dar wiary, ale sam musi go rozwijać. Nawet wtedy, gdy wydaje mu się, że po ludzku wszystko stracone, a przed oczyma rozciąga się bezkresna ciemność. Wiara to światło, które swoimi promieniami oświeca i rozgrzewa nasze serca, napełniając je ufnością w moc Boga.
Istotnym elementem, mającym wpływ na rozwój wiary, jest znajomość słowa Bożego i jego rozumienie. Na przykładzie uczniów Jezusa możemy się przekonać, że właściwe rozumienie słowa Bożego wcale nie jest czymś prostym. Stąd obecność Jezusa, który wyjaśnia Pisma. „Pośród cieni chylącego się ku zachodowi dnia i mroku zalegającego w duszy, ów Wędrowiec był jasnym promieniem, na nowo budzącym nadzieję i otwierającym ich ducha na pragnienie pełni światła. «Zostań z nami», prosili. A On przyjął zaproszenie. Wkrótce oblicze Jezusa miało zniknąć, ale Mistrz miał «pozostać» pod zasłoną «łamanego chleba», wobec którego otworzyły się ich oczy” (MND, 1).
Droga wiary Matki Teresy, spotkanie Nieznajomego z uczniami z Emaus to doświadczenie bliskie wielu uczniom Jezusa. Prowadzi ono do spotkania z Chrystusem żyjącym sakramencie Eucharystii. Pokazuje, jednocześnie, że nie możemy przyjmować wiary powierzchownie, jak zwykłej plotki. Człowiek jest stworzony wielowymiarowo. Ale często – gdy sam poznaje kogoś nowego – bardziej interesują go własne wyobrażenie o kimś i narzekanie niż prawdziwe odkrycie bogactwa drugiego człowieka. Przecież uczniowie nawet nie zadali Nieznajomemu pytania, kim jesteś, a zasypywali Go własnymi wyobrażeniami i narzekaniami.
Dziś, kiedy przyszliśmy na niedzielne „łamanie chleba” mamy niepowtarzalną okazję, by doświadczyć Jego obecności i powierzyć Mu całe swoje życie. Światło słowa Bożego oświeca ciemności naszego codziennego życia, które pokazuje, jak wynika z badań pt. „Zjawiska nadprzyrodzone oczami Polaków” (2017), że co drugi Polak czyta horoskopy, a co siódmy był przynajmniej raz w życiu u wróżki, co szósty ma talizman. A chleb eucharystyczny daje siłę nam, pielgrzymom w drodze, byśmy bezpiecznie zdążali do domu Ojca.
Prośmy: Panie Jezu, otwórz nasze serca, „daj nam zrozumieć Pisma” i „pozostań z nami”.
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420092.3-Niedziela-Wielkanocna-A)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Alleluja, Jezus żyje! Ten radosny okrzyk zwiastuje całemu światu najważniejszą prawdę chrześcijaństwa: po męce i śmierci, po bólu i niepewności jutra nastało zmartwychwstanie. Z wiarą stajemy dziś przed pustym grobem, z którego płynie radosne orędzie: Nie ma Go tutaj, bo zmartwychwstał, jak zapowiedział. Centrum naszej wielkanocnej radości jest Chrystus, „zwycięzca śmierci, piekła i szatana”. Z grobu Jezusa, w którym zamknęli Go możni tego świata, rozchodzi się na cały świat Ewangelia życia, radości i nadziei. Zmartwychwstały pokazuje, że życie na ziemi jest przygotowaniem do szczęścia wiecznego.
Często zdarza się, że tak niezwykłe i niepowtarzalne wydarzenie jak Święta Paschalne nie pozostawia w nas prawie żadnego śladu. Świąteczny nastrój tak szybko gaśnie. Powtarzamy utarte słowa: „Święta święta i po świętach”. Zastanawiające jest również to, że gdyby Kościół nie nakazał przystąpienia do spowiedzi, to pewnie u wielu katolików sumienie nie byłyby odświeżone. Jedyny widoczny ślad – umyte okna i wyprane firanki.
Potrzeba nam wiary w to, że Chrystus zmartwychwstał. Wiary, która opiera się nie o dane statystyczne, ale o osobistą relację z Jezusem. Przyjmując Chrystusa, przyjmujemy nowe życie. Życie, w którym może zdarzyć się zarówno męka, jak i śmierć. A potem zmartwychwstanie, kiedy to Chrystus przychodzi do uczniów, rozmawia z nimi, je i pije. Chodzi po falach, znika, przechodzi przez drzwi. Wszystko to takie dziwne, że trudno sobie wyobrazić, jak to odbierali ludzie, którzy to widzieli. Niektórzy po prostu bali się, bo myśleli, że to zjawa. W trosce o siebie odchodzili.
Znakiem „nowego życia” jest jajko. W symbolice chrześcijańskiej jajko od początku było związane z Wielkanocą, nawiązywało do faktu Zmartwychwstania Pańskiego. Jak spod skorupki jajka wykluwa się nowe pisklę, tak zmartwychwstały Chrystus po trzech dniach zwycięsko wychodzi z grobu. Dawniej jajko symbolizowało Stary i Nowy Testament, a więc Stare i Nowe Przymierze Boga z ludźmi. Skorupka jajka, która zwykle po rozbiciu zostaje odrzucona jako nieprzydatna, oznaczała Stary Testament, natomiast żółtko jajka – jądro nowego życia – obrazowało Nowe Przymierze.
Bliskie jest wielu z nas doświadczenie osób, które po ciężkim wypadku doświadczyły powrotu do zdrowia. Niektórzy mówią, że czują, jakby narodzili się na nowo, że otrzymali od Boga dar nowego życia. Otrzymali nową nadzieję. Znaku chrześcijańskiej nadziei dopatrywał się w jajku św. Augustyn. Tak o tym pisał: „Nadzieja nie jest bowiem jeszcze rzeczywistością, jak i jajo nie jest jeszcze kurczęciem; zwierzęta czworonożne rodzą młode, ale ptaki – nadzieję na młode. Nadzieja zaś skłania nas, abyśmy nie dbali o rzeczy teraźniejsze, lecz żebyśmy oczekiwali rzeczy przyszłych”.
Spotkanie z Jezusem Zmartwychwstałym przemieniło uczniów i całe pokolenia chrześcijan w świadków Boga. Tajemnica pustego grobu zdaje się potwierdzać, że miłość Chrystusa zawsze odnosi zwycięstwo nad śmiercią, nad egoizmem, grzechem oraz wszelkimi zniewoleniami. Alleluja, Jezus żyje!
ks. Leszek Smoliński (https://liturgia.wiara.pl/doc/420090.Niedziela-Wielkanocna-Zmartwychwstania-Panskiego/2)