Syn Boży przychodzi objawić prawdę i miłość Bożą i będzie w tym konsekwentny, jak to pięknie zapowiada prorok Izajasz w proroctwie o słudze Jahwe. On wobec tej rzeczywistości – że będzie bity, wyśmiewany i odrzucany – się nie cofnie, nie powie Ojcu „nie”! Będzie zdecydowany wypełnić wolę Ojca i całkowicie zjednoczyć ją ze swoją. Nie cofnie się, to znaczy, że nie usunie w pewnym momencie swojej wierności. Będzie wytrwały do końca, bez względu na to, jakie razy będą spadały na Jego grzbiet i kto będzie Mu rwał brodę, i kto będzie na Niego pluł i jak Go będzie wyśmiewał. Co więcej, nie będzie się tego wstydził. Nie będzie się wstydził, że tak jest, dlatego że wie jedno – Ojciec jest blisko i Go wspomaga, i uniewinni. Dlatego św. Paweł mówi: „Niech mnie Bóg uchowa, abym miał się chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Chrystusa”.
W życiu każdego chrześcijanina dochodzi do tego zasadniczego wyboru. Ja idę tą samą drogą. Ja jestem Twoim wiernym uczniem. Ja widzę, że Twoje przyjście na świat, Twoje ogłoszenie prawdy i miłości i realizacja tej prawdy i miłości w Tobie, bez względu na wszystko, co Cię spotkało, to największa sprawa na świecie.
Jezus ofiarował się raz, a my wchodzimy w tę ofiarę w czasie każdej Eucharystii. Wchodzimy po to, aby żyć w taki sam sposób, bez względu na to, jak będę cierpiał, jak będę bity, jak będę wyśmiewany, jak będę odrzucony. Ale się nie cofnę, bo chcę tego, gdyż wiem, że jest to jedyna droga życia. Dlatego kiedy obok mnie są ludzie, którzy zajmują się bałwochwalstwem, a więc niweczą pierwsze przykazanie Boże, wybierając takie czy inne bożki tego świata, ja wiernie trwam przy jedynym Bogu.