Rozważania niedzielne
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Był niewinny. Cierpiał niesprawiedliwie. Zamordowali Go w sposób okrutny. Ilu ludzi miało w tym udział? Annasz, Kajfasz, Najwyższa Rada, Piłat, Herod, Judasz, pluton egzekucyjny, tłum wołający „Ukrzyżuj Go!”. Winni byli również uczniowie. W chwili pojmania nie stanęli w Jego obronie. Wszyscy zwątpili w Niego, zostawili Go samego. Ich tchórzostwo ułatwiło aresztowanie i egzekucję.
I oto wyszedł z grobu. Teraz mógł dochodzić sprawiedliwości. Mógł porazić paraliżem umyte ręce Piłata, które podpisały wyrok śmierci; mógł osądzić Kajfasza i skazać na śmierć członków Wielkiej Rady; mógł nałożyć cierniową koronę żołnierzom, którzy ją upletli; mógł oddać każde uderzenie bicza i wydać na ukrzyżowanie tłum wołający „Ukrzyżuj Go!”. Mógł...
Mógł... a jednak nie uczynił tego. Po zmartwychwstaniu w ogóle nie zajął się tymi, którzy wyrządzili Mu krzywdę. Nawet ich nie szukał. Z żadnym z nich się nie spotkał. Szukał jedynie ludzi dobrych, tych, którzy gdy nauczał, gromadzili się, by Go słuchać. Rozmawiał jedynie z tymi, którzy w Niego uwierzyli. Po zmartwychwstaniu Chrystus ze złymi ludźmi się nie kontaktuje. On się nimi nie zajmuje. Troszczy się wyłącznie o dobrych.
Przebywa w świecie dobra. Zło nie ma już do Niego dostępu. Zmartwychwstanie to wielki tryumf dobra. To gwarancja pomocy dla każdego, kto wierzy w dobro, kto chce być dobrym. Od zmartwychwstania Chrystusa szansę na spotkanie z Nim mają jedynie ludzie dobrzy, ci, którzy pragną wejść w świat dobra. Źli już Go nie spotkają, bo nie mogą wejść w Jego świat dobra. Oni zginą w świecie zła, który zostanie przez Niego potępiony na Sądzie Ostatecznym.
Wielkanoc to radosna uroczystość dla wszystkich ludzi dobrej woli. To dzień otwarcia bramy świata wiecznej dobroci i umożliwienie wejścia w ten świat każdemu, kto zawierzy Chrystusowi.
Istnieje świat czystego dobra, do którego zło już nie sięga!
Warto być dobrym, aby do tego świata należeć.
Warto być dobrym!
Ks. Edward Staniek (http://www.mateusz.pl/czytania/2018/20180401.html)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Życie stanowi wielką wartość. Gotowi jesteśmy oddać za nie pieniądze, tytuły, sławę, bogactwo... Ale nie jest ono wartością najwyższą. Istnieje bowiem siła wyższa, mająca władzę nad życiem. A siłą tą jest miłość. Z miłości człowiek może oddać życie za tych, których kocha.
Ojciec Kolbe w obozie zagłady objawił potęgę tej siły, która decyduje o wielkości człowieka. Sam dobrowolnie oddał życie za drugiego więźnia. Wybrał śmierć. Nie popełnił samobójstwa, bo ono polega na zniszczeniu siebie samego, a to jest złem. Człowiek nie może niszczyć. Może jednak oddać swoje życie za życie tych, których kocha.
Miłość jest tak silna, że potrafi przezwyciężyć naturalne pragnienie życia i oddać życie dla dobra osoby kochanej. W tym geście człowiek nie niszczy siebie, ale wręcz przeciwnie, podejmując taką decyzję tworzy siebie. W geście ofiarowania życia za innych osiąga najwyższy szczyt doskonałości dostępny dla człowieka.
Nie chodzi tu tylko o świętego ojca Maksymiliana Kolbego, ale o każdego człowieka, który ryzykując życie ratuje innych. To ryzyko, nierozerwalnie złączone z ofiarą, świadczy o potędze jego ducha i wielkości jego serca. Może to być żołnierz umierający w obronie Ojczyzny, strażak ginący w płomieniach podczas akcji ratowania zagrożonych i może to być matka lub ojciec dający życie swoim dzieciom, godzina po godzinie, w mozolnym trudzie pracy i troski o dom.
Jezus wchodząc do Jerozolimy w Niedzielę Palmową wiedział, że w najbliższych dniach czeka Go w tym mieście śmierć. On podjął decyzję oddania swego życia za nas. Ukazał tym samym tę niepojętą moc, jaka jest w sercu człowieka, jedyną moc decydującą o jego godności — moc miłości.
Rozważając postawę Syna Człowieczego w dramatycznych wydarzeniach Wielkiego Czwartku, Wielkiego Piątku i Wielkiej Niedzieli, trzeba nieustannie mieć na uwadze tę wielką prawdę, iż miłość jest silniejsza od życia. Ktokolwiek ceni życie swoje więcej niż miłość, nie wejdzie w głąb tajemnic Wielkiego Tygodnia. Będą one dla niego pełne absurdów.
Wielki Piątek ma niesłychane znaczenie dla całej ludzkości, bez względu na to, czy ludzie o tym wiedzą czy nie. Jest to bowiem dzień, w którym została dana odpowiedź, i to samego Boga, na najtrudniejsze pytanie: w jaki sposób można wykorzystać życie doczesne. Spożytkowanie dni, tygodni, lat na zaspokojenie doczesnych pragnień jest marnotrawstwem. Myślący człowiek chciałby je wykorzystać w sposób twórczy. Oto Jezus daje odpowiedź. Trzeba, by zadecydowała o nim miłość. Trzeba je oddać za kogoś, kogo kochamy. Ten, kto potrafi to uczynić, ujawni potęgę swego serca. Sam udoskonali siebie i ubogaci innych.
Szczęśliwy człowiek, który w oparciu o miłość mądrze rozda swe życie tym, których kocha. On już nie jest niewolnikiem życia, on jest jego szafarzem. Na jego twarzy pojawi się uśmiech radości. Rozdaje bowiem innym najcenniejszy skarb, jaki posiada.
Trzeba podziękować Jezusowi za objawienie tej zdumiewającej prawdy. To ona otwiera perspektywy przed każdym, rodzącym się i umierającym. Każdy może swoje życie, swoje cierpienie, a nawet ból umierania ofiarować za tych, których kocha. Ubogacając ich dostrzeże sens swego przebywania na ziemi. Dla chrześcijanina, który odkrył tajemnicę potęgi miłości, Wielki Tydzień staje się świętem. Dotyczy to zwłaszcza czasu od mszy świętej w Wielki Czwartek do Wielkiej Niedzieli. W chrześcijańskim domu w Wielki Czwartek powinno być już po porządkach, po gorączce przygotowań świątecznych. Wszyscy rozważając mękę Zbawiciela, winni dostrzec niepojętą moc miłości, która potrafi rozdać życie doczesne w geście ubogacenia tych, których kocha.
Ks. Edward Staniek (http://www.mateusz.pl/czytania/2018/20180325.html#oremus)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Człowiek na wzór upadłych aniołów nie przeszedł pozytywnie próby wierności Panu Bogu, kiedy Adam i Ewa w raju uwierzyli diabłu zamiast Bogu, i skosztowali zakazanego owocu. Tryumfował wtedy szatan myśląc, że grzech pierwszych rodziców pociągnie za sobą wieczne ich potępienie - karę należną upadłym aniołom. Przeliczył się jednak zbuntowany anioł, przeliczyły się pozostałe złe duchy, bo Bóg przebaczył żałującym ludziom. Choć kary w postaci śmierci, choroby i cierpienia spaść na nich musiały, to jednak zapowiedział Bóg nadejście Odkupiciela, który wprowadzi wybranych ludzi do szczęśliwości wiecznej. Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi o wypełnianiu się w Nim samym tego Bożego planu zbawienia człowieka:
"Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,14-15).
Zauważmy, że zbawienie grzesznego człowieka nie dokonuje się automatycznie, ale musi być przez grzesznika pozytywnie przyjęte, to znaczy z wiarą i wynikającą z niej zmianą życia, polegającą na odwróceniu się od grzechu i na zwróceniu się ku pełnieniu woli Bożej. Tak jak podeptanie woli Bożej spowodowało upadek zarówno aniołów jak i ludzi, tak pełnienie woli Bożej aż do końca życia ziemskiego spowoduje, iż grzesznik naprawi w sobie błąd Adama i Ewy i pozytywnie przejdzie swoją próbę wierności Bogu. Jednak gdyby grzesznik odrzucił dawaną mu w Chrystusie Bożą ofertę zbawienia, przypieczętowałby tym samym swój los: poszedłby dobrowolnie na wieczne potępienie, naśladując Lucyfera i pozostałe upadłe anioły, które dobrowolnie zamykają się na skruchę i trwają w wiekuistym buncie. Nie ma zbawienia dla kogoś, kto zamyka się na Boże miłosierdzie ofiarowane nam w Jezusie Chrystusie:
"Kto wierzy w Niego [w Syna], nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego" (J 3,18).
Prawda została nam ludziom objawiona przez Chrystusa i jest stale nauczana przez Kościół. Nie możemy się zasłaniać niewiedzą. Bóg stale potwierdza prawdziwość chrześcijańskiego Orędzia, nieraz nawet przez cuda, choćby i przez objawienia maryjne. Zresztą w głębi duszy większość ludzi wie, że robi źle zamykając się na Boże Orędzie zbawienia. Szczególnie dzisiaj zdumiewa nas to wręcz opętańcze buntowanie się przeciw wszystkiemu, co chrześcijańskie. To sprzeciwianie się Chrystusowi jest niechlubnym naśladowaniem szatana, który raz powiedział i wciąż powtarza: "Nie będę służył".
Powiedzmy Bogu "tak", nie bądźmy jak Lucyfer, który raz tylko powiedział "nie" i w mgnieniu oka z najcudniejszego anioła przedzierzgnął się w najohydniejszego czarta. A najgorsze jest to, że pociągnął za sobą na wieczne zatracenie trzecią część duchów niebieskich; i że wciąż wciąga za sobą do otchłani niezliczone rzesze nieszczęśliwych grzeszników, którzy umarli w swoich grzechach bez Chrystusa, jedynego Zbawiciela człowieka.
A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu" (J 3,19-21).
Czas Wielkiego Postu winien przypomnieć nam o marności dóbr tego świata i ich oszukańczości, a skierować nas ku myśleniu o dobrach wiecznych. Cóż by nam dało, gdybyśmy zyskali wszystko na tym świecie, ale po śmierci zatracili się w piekle? Dlatego odsuńmy zapustne śmiechy na stronę, a opłakujmy raczej nasze niezliczone grzechy, za które Pan Jezus został ukrzyżowany. Wpatrujmy się w naszego cierpiącego Zbawiciela i nie pozwólmy, aby cierpienia Jego daremnymi się okazały dla któregokolwiek z nas. Nie trwajmy w grzesznym uporze, ale nawracajmy się i wierzmy w Ewangelię. Amen.
o. Czesław Front SVD
(https://przykladykazaniahomilie.blogspot.com/2017/11/najokropniejszy-sen.html)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Człowiek na wzór upadłych aniołów nie przeszedł pozytywnie próby wierności Panu Bogu, kiedy Adam i Ewa w raju uwierzyli diabłu zamiast Bogu, i skosztowali zakazanego owocu. Tryumfował wtedy szatan myśląc, że grzech pierwszych rodziców pociągnie za sobą wieczne ich potępienie - karę należną upadłym aniołom. Przeliczył się jednak zbuntowany anioł, przeliczyły się pozostałe złe duchy, bo Bóg przebaczył żałującym ludziom. Choć kary w postaci śmierci, choroby i cierpienia spaść na nich musiały, to jednak zapowiedział Bóg nadejście Odkupiciela, który wprowadzi wybranych ludzi do szczęśliwości wiecznej. Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi o wypełnianiu się w Nim samym tego Bożego planu zbawienia człowieka:
"Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,14-15).
Fragment dzisiejszej Ewangelii ma dosyć istotne znaczenie dla naszej wielkopostnej duchowej wędrówki. Krótko przypomnijmy: oto Jezus wybrał się do Jerozolimy na Święto Paschy. Pojawią się tam także nieliczni Grecy, którzy przychodzą do Filipa i mówią do niego: „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. «Chcemy ujrzeć» znaczy «chcemy poznać» Jezusa. Ale czy na pewno? To pytanie, które także i my powinniśmy często sobie stawiać. Przecież także i my chcemy Go poznawać i zbliżać się do Niego ciągle na nowo, tak jakbyśmy Go nigdy nie widzieli, ponieważ nigdy nie można poznać Go do końca. Praktycznie każdego dnia powinniśmy odczuwać w sobie to pragnienie. Ale kto nas do Niego zaprowadzi; kto nam Go wskaże; kto nam Go pokaże?
To właśnie owo głęboko wewnętrzne pragnienie mobilizuje nas do słuchania Jego Słowa i do szukania Go w Piśmie Świętym, w Ewangelii, w Kościele, w braciach, w naszym sercu, w wydarzeniach dawnych i tych dziejących się obok. Nie powinniśmy jednak szukać Go poza nami, na zewnątrz nas samych, ale raczej w sobie, ponieważ Jezus w nas żyje, jeżeli tylko w to wierzymy. Rzeczą najważniejszą jest wewnętrzne uczestnictwo, ufnym i wierzącym sercem, w misterium Jezusa Chrystusa. Tylko w ten sposób możemy przynosić owoc. Jezus jednak przypomina nam, że nikt nie żyje prawdziwie, jeżeli nie stanie się jak ziarno, które obumiera. Dopiero potem przynosi owoc. Oto misterium Jezusa: umrzeć, aby dać życie innym.
W tej chwili pamiętajmy jeszcze o jednym: nigdy nie będziemy mieli dość siły, aby zakorzenić się w żyznej ziemi i obumrzeć, jeżeli nie uświadomimy sobie, że istotą tego misterium jest miłość. Dopiero ona nadaje sens krzyżowi Chrystusa, a także wszystkim innym krzyżom, które wznoszą się obok Jego krzyża, i nam oczekującym w jego cieniu całkowitego spełnienia się «nowego Przymierza», jakim jest Pascha Chrystusa (por. Ap 14, 13).
(Lectio Divina na każdy dzień roku, Wyd. SS. Loretanek, W-wa 2009)
(https://przykladykazaniahomilie.blogspot.com/2016/07/cud-eucharystyczny-w-bolsena-i-orvieto.html)
- Szczegóły
- Kategoria: Rozważania niedzielne
Czytanie Ewangelii św. Jana jest trudne z tej racji, że prawie zawsze autor w jednym tekście prowadzi czytelnika równocześnie na dwu poziomach. Jeden jest historyczny, przedstawia wydarzenia z życia Jezusa, przytacza Jego przemówienia, relacjonuje prowadzone przez Niego dyskusje. Drugi poziom jest zarezerwowany dla ukazania podstawowych prawd wiary. Całość jednak jest tak pomyślana, że kto nie odczyta dokładnie wydarzenia o charakterze historycznym, nie potrafi dostrzec bogactwa ukrytego na poziomie drugim.
Scena wypędzenia kupców ze świątyni jest pod tym względem tekstem klasycznym. Jan nawiązuje do historycznego wydarzenia. Jezus, który ustawicznie oczyszczał autentyczne życie religijne z wszelkich wypaczeń, tym razem, w sposób wyjątkowo ostry, piętnuje zbezczeszczenie świątyni przez wprowadzenie w jej mury handlu.
Pod pozorem troski o ułatwienie praktyk religijnych, w obrębie murów świątyni ustawiono stragany, oferując kupującym zwierzęta ofiarne. Pokusa łączenia religii z biznesem jest stara jak świat, i nie łatwo ją odrzucić. Już w pierwszych pokoleniach chrześcijan pojawia się jako groźne niebezpieczeństwo, skoro autor „Didache” przestrzega: „Strzeżcie się ludzi, którzy chcą robić interes na Chrystusie”.
Problem nie jest łatwy do rozstrzygnięcia. Tam, gdzie trzeba wznosić świątynię, musi brzęczeć pieniądz, bo świątynia budowana dla Boga powstaje jednak z materiałów zakupionych w świecie, a na to trzeba pieniędzy. Potrzeba ich również do utrzymania już wybudowanej — remonty, malowanie, wyposażenie, sprzątanie, światło itp. W sumie w grę wchodzą miliony, a te muszą przepływać przez ręce ludzi odpowiedzialnych za budowę czy utrzymanie świątyni. Ponieważ zaś z doświadczenia wiadomo, że ręce ludzkie są lepkie i pieniądz łatwo przykleja się do nich, o nadużycia nietrudno. Jeszcze łatwiej o posądzenie, jako że wielu sądzi według siebie i nie wierzy, że inni mogą być uczciwsi od nich.
Ostra reakcja Jezusa ma na uwadze wytyczenie jasnej granicy między świątynią, domem modlitwy, a światem, gdzie jest miejsce na handel. Chrystus broni świętości świątyni, domu swego Ojca. Taki jest historyczny sens przedstawionego przez Jana wydarzenia. W drugim znaczeniu, głębszym, chodzi o spojrzenie oczami wiary na ciało Jezusa. Ono jest nową świątynią. W nim mieszka Bóg. Ponieważ napięcie między świątynią jerozolimską a Jezusem wzrastało, Ten zapowiada zburzenie świątyni swego ciała i odbudowanie jej w ciągu trzech dni.
Przez zestawienie siebie ze świątynią Jezus pragnie ukazać Żydom coś z tajemnicy swej świętości. Natomiast Apostołom pragnie przez to pomóc w przejściu od kultu świątynnego do wiary w Jego zmartwychwstanie. Ośrodkiem ich życia nie będzie już świątynia jerozolimska, lecz zmartwychwstały Mistrz. To w Nim rozpoznają obecnego Boga.
Warto zaznaczyć, że i ta najcenniejsza świątynia świata została przez Judasza przehandlowana za marne trzydzieści srebrników. Judasz jest pierwszym uczniem Chrystusa, który chciał zrobić interes na Mistrzu. Jaki to był interes, ujawniło się w ciągu kilku dni, a los Judasza stał się przestrogą dla wszystkich, którzy usiłują zbić pieniądze na Ewangelii. Dużo się mówi o następcach świętych Apostołów, rzadko natomiast o następcach tego jednego, nieświętego, Judasza. A i on ma swoich następców prawie w każdym pokoleniu. Dźwięk monety jest dla nich mocniejszy od przestrogi zawartej w dramacie syna z Kariot.
Kto patrzy na świątynię przez pieniądze, nie potrafi dostrzec jej prawdziwego skarbu. Często zło wykorzystuje szelest liczonych w kościele pieniędzy dla zniszczenia tego, co najświętsze, najcenniejsze, boskie. I dziś trzeba zabiegać o zachowanie w Kościele granicy między tym, co święte, a tym, co świata. I dziś trzeba w Chrystusie odkryć tę najpiękniejszą świątynię, w której to, co ludzkie, łączy się w hymnie uwielbienia z tym, co boskie. W świątyni Ciała zmartwychwstałego Chrystusa już nie dźwięczą pieniądze, ich miejsce zajmuje łaska i wdzięczność. Szczęśliwy, kto potrafi przejść na ten poziom życia religijnego. Jego już pieniądze świątyni nie zgorszą.
Ks. Edward Staniek